„Zaraz to już niczego nie będzie można powiedzieć!”. O potworze „poprawności politycznej”, feminatywach i o tym, czy w biznesie trzeba uważać na język.

Martyna F. Zachorska – Pani od Feminatywów

Poprawność polityczna… Koncepcja kryjąca się pod tą nazwą jest jednym z najżywiej dyskutowanych przez laików tematów językoznawczych. Opinia Rady Języka Polskiego na temat „słowa na M”, feminatywy, polszczyzna niebinarna. Wszystko to budzi olbrzymie emocje użytkowników języka – również osób tworzących treści w mediach społecznościowych. „Koniec humoru”! „Teraz to już niczego nie można powiedzieć!” „Kultura unieważniania!” – słyszymy i od twórców, i od czytelników/obserwatorów. Ale czy zastanawialiście się, jak jest naprawdę?

Feminatywy – temat, który rozpala wyobraźnię Polek i Polaków. „Nowomowa” czy „tradycja językowa”? A może żadne z nich? „Niepotrzebne udziwnianie” czy zwiększanie widoczności kobiet w przestrzeni publicznej i biznesie? Na te i inne pytania odpowie Martyna F. Zachorska, autorka książki „Żeńska końcówka języka” i prowadząca profil Pani od Feminatywów. 

Przyjrzymy się historii reformy języka w Stanach Zjednoczonych i w Polsce. Dowiemy się, czy „poprawność polityczna” naprawdę istnieje, jakie jej elementy zadomowiły się w języku polskim oraz co sprawia, że dane słowo czy zwrot jest uznawany za obraźliwy. Zobaczymy, jak „poprawność polityczna” wpłynęła na zmianę w zakresie tematów tabu. Zaznajomimy się ze statystykami pokazującymi, jak ważny w biznesie jest język inkluzywny. I  odpowiemy sobie na pytanie: „Czy teraz już nic nie będzie można powiedzieć?”.